Zachwyt każdego dnia
Wczorajsze wyzwanie dotyczyło wzbudzania w sobie zachwytu. Dla wielu było to zadanie o wiele prostsze niż wzbudzanie radości, ale niektórym sprawiło więcej kłopotu. Zobacz jak wzbudzić w sobie zachwyt. Czytaj dalej.
Co w ludziach budzi zachwyt?
Często pisaliście o tym, że zachwyt to chwila, która „chwyta za serce”, jest czymś niesamowitym. W ten sposób traktując zachwyt, jest on zależny jedynie od czynników zewnętrznych. Nie możemy sami go „wygenerować”, czekamy na niesamowitą chwilę. Jednak nie jest tak, że zachwyt musi być zależny od zdarzenia, które albo się pojawi, albo nie… Kiedy znasz uczucie zachwytu i przypominasz sobie co w przeszłości wywołało zachwyt – już przywołujesz ten stan wraz ze wspomnieniem. Dlatego warto od czasu do czasu oddać się marzeniom i przyjemnym wspomnieniom. Dla równowagi i zwyczajnie… zdrowia psychicznego 🙂 Pozwolić sobie odetchnąć od codziennych zmartwień.
Kierując uawgę na odkrywanie tego uczucia, rozglądasz się za nim przez cały dzień. Dzięki temu ukierunkowaniu uwagi masz oczy szeroko otwarte i łatwiej możesz odnaleźć chwile zachwytu…
Ku przestrodze…
Bardzo ważny temat poruszyła dziewczyna prowadząca konto @mojecudanatury. Nie warto nakładać na siebie presji. Kiedy ewidentnie nie jesteś w stanie wejść w jakiś stan, mimo, że rozglądasz się za nim i robisz wszystko, by mógł pojawić się w Twoim doświadczeniu – lepiej jest odpuścić. Bo przecież podnoszenie wibracji jest możliwe dzięki wchodzeniu w coraz wyższe stany, a nie karaniu siebie i doświadczaniu rozczarowania, gdy coś nie idzie po naszej myśli 🙂 Wspaniała postawa.
Mam jednak jeszcze jedną wskazówkę, gdy znajdujecie się w podobnej sytuacji. To jest metoda, która mi pomogła niejednokrotnie. Z pełnym zaangażowaniem „puszczacie w świat” intencję, żeby doświadczyć danego stanu. Kiedy Wam zależy, całym sobą prosicie o to, by Wszechświat wskazał Wam drogę. I jesteście otwarci na odpowiedzi, które przynosi. W krótkim czasie pojawi się coś, co Was zainspiruje albo pomoże wyjść z nieciekawej sytuacji. Miejcie oczy otwarte 🙂
Zachwyt i miłość pośród tragicznych wydarzeń
Kornelia napisała:
Ciekawe. Zazwyczaj jest łatwo, zapachy, światło, smaki, natura, dzieci.
A akurat dziś nie, jakby na złość. Za mało czasu, jedna sprawa za drugą, jakby przekornie, pod prąd. Jak już miałam czas porozglądać się wokół, to ktoś podchodził, zagadywał, nie miałam minuty dla siebie.
Aż zdarzył się na koniec dnia, gdy zobaczyłam zdjęcie fotografa z Bejrutu, a na nim pogodną pielęgniarkę przytulającą trzy noworodki. Komentarz fotografa do tego zdjęcia wywołał u mnie ciarki:
„Ze zdumieniem zobaczyłem pielęgniarkę trzymającą w ramionach trzy noworodki. Była spokojna, co kontrastowało z atmosferą panującą wokół budynku szpitala” – mówił. Dodał, że w pobliżu na ulicach leżało kilka ciał ofiar, byli tam też ranni ludzie. „Jednakże pielęgniarka wyglądała, jakby posiadła tajną moc, która pozwoliła jej zachować samokontrolę i siłę, by uratować te dzieci”.
I widzę nagle, że czasami ten zachwyt przychodzi z zupełnie niespodziewanego kierunku, z drugiego końca świata, z piekła, gdzie nawet w najstraszniejszych okolicznościach widać zwycięstwo Życia.
Namaste.
Życzę Wam tej tajnej mocy w sobie. Dzielcie się tą mocą ze światem!
Uwolnienie…
Dostałam jeszcze jeden tekst, który opublikuję tutaj, ponieważ otrzymałam go w odpowiedzi na wyzwanie związane z zachwytem. Choć zawiera on w sobie bardzo dużo innego rodzaju treści, może być dla niektórych z Was inspirujący i wnosić wartość.
Dziś chcę napisać inaczej o zachwycie…
Wiele lat temu umarli moi rodzice. Wiadomo, dla każdego jest to trudne przeżycie. Niby się z tym pogodziłam, nawet im tę śmierć wybaczyłam (tak mi się wydawało) a jednak okłamywałam tylko samą siebie. Ciążyła mi ta sytuacja i to bardzo! Sporo pracuję nad sobą z różnym skutkiem, dużo czytam i, właśnie gdzieś wyczytałam o światach równoległych, o naszych kopiach w nich przebywających. Wiem, że dla wielu ludzi brzmi to jak jakaś kompletna bzdura, wręcz abstrakcja. Każdy wierzy w co chce Wiem tylko, że tęsknota za rodzicami była tak wielka, tyle rzeczy chciałam im powiedzieć… W tym artykule było również o Bramie Lwa, mocy pełni księżyca i „wieszczych snach”. Bogatsza o tę wiedzę sypiam spokojniej i, dziś w nocy , we śnie, przeniosłam się do jednego z tych światów, gdzie moi rodzice, dziadkowie żyją nadal i mają się dobrze. Nie znaczy to, że oni wszyscy zatrzymali się w tych latach co umarli. Byli o te brakujące 20 lat starsi. Ja, a może ta inna kopia w którą w danej chwili się wcieliłam – żyła tam razem z nimi. Miała identyczne dzieci, również była rozwiedziona, miejscowość rodzinna ta sama, choć dom rodziców inny i dziadkowie mieszkali w innej wiosce. Byli lepiej sytuowani materialnie Ja byłam tam naprawdę szczęśliwa!!! Weszłam tam jakby w chwili, gdy pakowałam plecak z zamiarem odwiedzenia dziadków ( rodziców taty) Gdy skończyłam, wyszłam na podwórko, gdzie mieścił się nasz rodzinny warsztat samochodowy. Tato podszedł do mnie, przytulił i spytał czy zapakowałam swetry, gdyż u dziadków w tym ich domku jest zimno i czy ma mnie odwieźć na autobus. Nie wierzyłam własnym uszom…rozpłakałam się i były to łzy szczęścia, które w mojej rzeczywistości naprawdę ciekły mi po twarzy. Mama została z moimi dziećmi a swoimi wnukami (w świecie rzeczywistym oboje ich nie poznali) Poraz pierwszy od ich śmierci z nimi rozmawiałam, tak realnie, tak po ludzku. Cudowne uczucie. Obudziłam się z lekkim sercem, choć mokrą poduszką Byłam zachwycona tym przeżyciem. Jestem już spokojna, bo choć nie ma ich w mojej rzeczywistości, to w tej innej lub innych żyje im się dobrze. Kocham ich i siebie. Teraz już mogę to wszystko puścić 🥰
Jolanta
Dziękuję za wsparcie
Tak, jak ja robię wszystko, aby Was wspierać, dostaję także od Was dużo wsparcia. Dziękuję za takie wiadomości i komentarze, bo to daje mi motywację, by działać dalej 🙂
Macie nowe przemyślenia? Komentujcie poniżej!
No Comments