Wrocław, ul. Purkyniego 1/114 koło Galerii Dominikańskiej
+48604611102
psychologplus.pl@gmail.com

Współczucie i zrozumienie

Psychologia. Mindfulness. Coaching. Terapia

Współczucie i zrozumienie

Współczucie to NIE to samo, co litość. Ważne by umieć te dwa stany rozróżniać. Łatwo jest współczuć komuś, kto jest poszkodowany (ofierze), a o wiele trudniej komuś, kogo postrzegamy jako oprawcę. Ale czy rzeczywiście nasza ocena sytuacji jest na tyle głęboka, że możemy jasno określić kto jest oprawcą, a kto ofiarą? To zagadnienie wywołało sporo kontrowersji wśród Uczestników Wyzwania Wysoka Wibracja. Dlatego dziś postanowiłam przyjrzeć się bliżej tematowi, aby poszerzyć świadomość współczucia oraz rozumienie zależności między oprawcą a ofiarą. Czytaj dalej.

Współczucie vs. litość

Współczucie jest formą miłości. Kiedy kierujesz się współczuciem, widzisz to, co czuje i doświadcza ktoś inny ale potrafisz działać wobec niego z perspektywy mądrości. To nie polega na głaskaniu i tuleniu każdego, kto cierpi. Czasem ze współczucia decydujesz, że należy mu „dać po głowie” by się ocknął.

Współczucie wobec siebie prowadzi do zdrowej wyrozumiałości wobec swoich niepowodzeń, podczas gdy litość do użalania się nad sobą – a to zasadnicza różnica. Litość nie wpływa korzystnie ani na Ciebie ani na drugą osobę. Kierując się litością często wchodzisz w bardzo niskie stany i nieprzyjemne emocje, a w drugiej osobie wspierasz jej negatywne schematy postępowania. Utwierdzasz ją w poczuciu bezradności lub braku wpływu na własne życie. A przecież już wiesz, że każdy jest odpowiedzialny za to, co kreuje… Czego uczysz ludzi, gdy się nad nimi litujesz?

.

Podczas 9 dnia Wyzwania Wysoka Wibracja Uczestnicy mieli objąć współczuciem każdy obszar swojego życia, w którym doświadczają cierpienia. Lęku, smutku, zazdrości, braku wiary w siebie i innych nieprzyjemnych stanów. Pytania: Jak możesz je uzdrowić? Co możesz sobie dać? Następnie należało wejść w stan współczucia (ale NIE litości) względem każdego kto dookoła doświadcza cierpienia. I obserwować różnice pomiędzy tymi dwoma stanami.

Komu współczuć, a komu nie?

Łatwo jest nam współczuć komuś, kogo postrzegamy jak ofiarę, a trudniej komuś, kogo uważamy za oprawcę. Jednak czy na pewno właściwie oceniasz role poszczególnych osób? Pozornie ktoś może wyglądać na ofiarę czyjegoś zachowania, jednak ofiara także bywa oprawcą, a oprawca ofiarą.. Przeszłości, okoliczności w których się znalazł, a ostatecznie, patrząc głębiej swoich własnych czynów. Wyjaśnię Ci to na poniższym przykładzie:

Wyobraź sobie osobę, która pozwala aby ją poniżano i pomiatano nią – bo rozumie, że ci „oprawcy” nie potrafią inaczej, a w gruncie rzeczy są „dobrzy”. To jak żona alkoholika, który robi awantury. „Ale przecież to dobry człowiek, tylko zagubiony” – powie żona. Niewątpliwie to prawda – jest zagubiony. Jednak wspomnianej żonie brakuje współczucia do samej siebie, jako jednej z istot, które także warto, aby objęła tym uczuciem. Usprawiedliwianie czyjegoś złego zachowania tylko dlatego, że postrzegamy tę osobę, jako w gruncie rzeczy dobrą, nie wnosi nic dobrego.

Czego żona uczy takiego człowieka? Że może on sobie pozwalać na niewłaściwe zachowanie. Dopóki ją traktuje w taki sposób, a ona na to pozwala – jej decyzja. Ale czy na pewno bierze odpowiedzialność tylko za siebie? Z czasem mąż zaczyna traktować w ten sposób innych, także dzieci. Niejednokrotnie w terapii dorosłe już dzieci, dorastające wcześniej w takiej rodzinie, noszą w sobie żal… do matki. Że nie podjęła działania, pozwoliła, aby dorastały w takich warunkach. Rozumiejąc i usprawiedliwiając niepożądane czyny, przyczyniamy się jednocześnie do cierpienia innych istot. To nie ma wiele wspólnego z prawdziwym współczuciem. Obie strony w powyższej relacji są zamknięte w błędnym kole. Żona nie chce odejść, bo pamięta te momenty, kiedy mąż bywał dobry i kochający, widzi jego dobre strony więc uważa, że nie należy odchodzić od kogoś, kto się zagubił. Jednocześnie sama obawia się, że nie poradzi sobie w życiu bez niego, że „już za późno”, „już nie ten wiek”, i tak dalej… Ona potrafi dostrzec jego potencjał, potrafi mu współczuć. Z kolei zewnętrzny obserwator raczej współczuje jej, że jest żoną „takiego tyrana” – bo jej krzywda łatwiej się rzuca w oczy.

Nie reagując i pozwalając na zachowania męża, żona wspiera te zachowania, więc można powiedzieć, że podtrzymując je, także jest współodpowiedzialna za taki stan rzeczy. Jednocześnie nie widzi rozwiązania i płacze z bezsilności. A dzieci na tym cierpią, że matka nie bierze życia w swoje ręce i pozwala się źle traktować. Więc widzisz na powyższym przykładzie, że ktoś, kogo uznajemy za „ofiarę” na pierwszy rzut oka, tylko przez to, że pozwala sobie na bycie ofiarą i nie reaguje – staje się współodpowiedzialny za działania oprawcy. Dawałam wsparcie dziesiątkom osób, które urodziły się w takiej rodzinie. Mnóstwo z nich po wielu latach od wyprowadzenia się z domu rodzinnego, wciąż nosiło w sobie ogromny żal do matki, że nic nie zrobiła z tą sytuacją.

Natomiast mąż, jako w gruncie rzeczy „dobry człowiek”, jest ofiarą swojej przeszłości i okoliczności, w których sam dorastał. Jego ojciec dokładnie w ten sam sposób traktował matkę i wyżywał na synu. Wspomniany mąż nie miał zatem innych wzorców i powiela jedynie to, co zna. Może nosić w sobie poczucie winy, wstydu albo skrzywdzenia przez przeszłe doświadczenia.

Także… to, czy ktoś jest oprawcą, czy ofiarą, zależy od punktu patrzenia…

Życiowe lekcje

Gdybyśmy naprawdę weszli na poziom świadomości, na którym dominuje współczucie – objęlibyśmy nim wszystkie istoty zaangażowane, w tym siebie i innych potencjalnych „uczestników” tej sytuacji. Obie strony można „obwinić” za obecny stan rzeczy, albo je usprawiedliwiać. Ale nie chodzi ani o jedno ani o drugie podejście. Współczucie to spojrzenie na obie strony z miłością i zrozumieniem, a zachowanie się wobec każdej z nich musi wypływać z mądrości. Każda ze stron czegoś się uczy na danym etapie drogi i takie doświadczenie najwyraźniej jest w danym momencie potrzebne. Być może żona ma nauczyć się dostrzegać siebie i brać pod uwagę swoje potrzeby, a mąż zauważyć jak jego zachowanie krzywdzi innych i jego samego (bo ostatecznie może zostać sam, więc działa na swoją szkodę). Świadomość stale się rozwija i nigdy nie wiesz jaką lekcję mają do przerobienia inne osoby…

Kobiety, które wchodziły regularnie w związki pełne przemocy fizycznej lub psychicznej, gdy zajęły się pracą nad sobą, zmianą swoich wzorców postrzegania siebie i innych – nie wrócą do takich relacji. Bo odnalazły swoją wartość i gdyby podobna sytuacja pojawiła się w ich doświadczeniu – nie pozwolą sobie więcej na wejście w taki układ. Bo już mają rozpoznane błędy swojego postrzegania, wiedzą w którą stronę chcą iść i jak budować swoje życie, a na co nie przyzwalać. A to oznacza, że nie wejdą drugi raz do tej samej wody. Im bardziej znasz siebie i rozumiesz swój wpływ na życie swoje i innych dookoła, tym bardziej świadomie wybierasz i kreujesz swój świat i rzeczywistość, w której żyjesz. Na pewnym poziomie ofiara „wybiera” oprawcę, a on ją. Są ze sobą kompatybilni w swoich wzorcach, nawzajem się uzupełniają. Oprawca wzmacnia niskie poczucie własnej wartości swojej ofiary, które ona w sobie nosi, a ofiara pozwalając na niegodziwe traktowanie, wspiera takie zachowania u oprawcy.

Krzywdząc innych krzywdzimy siebie – eksperyment Zimbardo

Kiedy robisz krzywdę komuś, nie tylko jemu dzieje się krzywda. Tobie także, ale aby to zrozumieć trzeba bardzo głęboko wejść w zagadnienie cierpienia i współczucia. Według filozofii buddyjskiej przyczyną cierpienia jest niewiedza, zaciemnienie. Większość z nas żyje do pewnego stopnia w niewiedzy. Choć mamy dobre intencje, nawet nie dostrzegamy, że wywołujemy cierpienie. Kiedy robimy coś kosztem siebie i przez to cierpimy – pomnażamy cierpienie na świecie (bo jesteśmy kolejną cierpiącą istotką). Krzywdy, które wyrządzamy świadomie lub nieświadomie innym i sobie, często wynikają z tego, że nie znamy innych wzorców, nie umiemy reagować inaczej, nikt nas tego nie nauczył, albo sami zostaliśmy w przeszłości skrzywdzeni i „podajemy to dalej”. Nasze działania wpływają na podtrzymywanie w nas pewnych schematów, wzorców i stanów, które w ostatecznym rozrachunku nam samym szkodzą.

Wchodzenie w rolę ofiary i oprawcy doskonale obrazuje eksperyment więzienny Filipa Zimbardo, gdzie zupełnie normalni, zdrowi ludzie, bez przeszłości kryminalnej i pochodzący ze zdrowo funkcjonujących rodzin – studenci – zostali poddali badaniu, dziś uznawanemu za nieetyczne. W „kontrolowanych” warunkach podzielono grupę studentów losowo na takich, którzy mieliby odgrywać role strażników i tych, którzy mieliby odgrywać role więźniów. Niesamowite i przerażające jest to, jak bardzo warunki, którym byli poddani sprawiły, że zaczęły dziać się pomiędzy tymi dwiema grupami straszne rzeczy, jak w obozach koncentracyjnych. Niektórzy „strażnicy” wykonywali polecenia kierując się podejściem humanitarnym wobec więźniów, a inni wykazywali skłonności sadystyczne.

To może wskazywać na fakt, że rodzimy się na tej planecie już z pewnym poziomem świadomości. Być może to, czego nauczyliśmy się i co zrealizowaliśmy w poprzednich życiach (lub na innych planach) przynosimy tutaj ze sobą. Niektóre dzieci mają skłonności do znęcania się nad zwierzętami, a inne nie. I nie zawsze wynika to z wychowania lub otoczenia. Dlatego tak ważne jest, by z tej świadomości i zrozumienia, które posiadasz teraz, zrobić jak najlepszy użytek i rozwinąć się maksymalnie. Twoje życiowe doświadczenia uczą Cię tego i poszerzają świadomość. Nawet jeśli nie są przyjemne.

Badanie Zimbardo wniosło wiele do zrozumienia ludzkich mechanizmów. Po przejrzeniu tych badań na pewno dojdziesz do wniosku, że obie grupy zostały pokrzywdzone w tym eksperymencie. Będzie Ci trudno oceniać oprawców w kategoriach oprawców, gdyż będziesz szeroko rozumiał ich motywy, miejsce i czas w którym się znajdowali i… ostatecznie zaczniesz współczuć i jednym i drugim. Bo ocena tego co ktoś robi nie jest jednoznaczna. Więcej na temat eksperymentu Zimbardo znajdziesz na stronie https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanfordzki_eksperyment_wi%C4%99zienny

„Przez następne lata uczestnicy byli obserwowani, przez rok po eksperymencie prowadzono terapie indywidualne oraz grupowe uczestników oraz utrzymywano kontakt telefoniczny i listowny w ciągu następnych 10 lat. Ostatecznie eksperyment nie wpłynął negatywnie na ich życie. Było to spowodowane tym, że zostali poddani terapii, na której dokładnie im wytłumaczono, czego byli uczestnikami i świadkami. Jednostki wyselekcjonowane do eksperymentu były w pełni zdrowe psychicznie, a eksperyment odbył się w jednym miejscu, dzięki czemu badani po jego zakończeniu wyszli ze swoich ról, zdjęli mundury i wrócili do normalnego życia. Starania eksperymentatorów sprawiły, że nie czuli oni winy ani wstydu. Sami uczestnicy przyznali, że pomimo tygodnia spędzonego w nieludzkich warunkach, dowiedzieli się bardzo dużo o sobie i własnej naturze, co dla większości z nich było bardzo pouczające. Ponadto efekty ograniczyły się tylko do samego czasu trwania eksperymentu, a ostatecznie wszyscy przyznali, że to, co przeżyli było jedynie efektem realiów, w jakich się znaleźli, a nie cech ich własnej osobowości” (źródło: Wikipedia)

W powyższym eksperymencie, strażnicy, wracając do normalnego życia mogliby odczuwać ogromne poczucie winy i wstydu, gdyby nie terapia. Zatem widać jasno, jak bardzo wpływa na nas i krzywdzi nas samych, wyrządzanie krzywdy innym. „Własny umysł Cię dopada…”

Im wyższa świadomość ludzi, zrozumienie samych siebie i wpływu otoczenia, tym bardziej świadomie decydujemy, jak chcemy się zachować. Nie musimy dłużej pozwalać aby okoliczności nami kierowały – możemy wybrać inne. Nie godzimy się dłużej na warunki, które obniżają naszą wibrację.

Im bardziej świadomy staje się człowiek, tym szerzej postrzega zachowania innych i łatwiej wzbudzić w nim współczucie. Stąd już niedaleka droga, by kierować się mądrością wobec sytuacji, które spotykamy na swojej drodze. Im więcej rozumiesz i widzisz, tym bardziej świadomie wybierasz jak zareagować.

Refleksje Uczestników Wyzwania Wysoka Wibracja

Jolanta

Mobilizujesz nas codziennie do konkretnego myślenia podnosząc poprzeczkę. To dobrze, bo to daje nam wgląd w siebie samych…


Co do współczucia, to rzeczywiście trudno je czasem odróżnić od litości. Dziś, jadąc autem z partnerem załatwić sprawę w mieście obserwowałam przez szyby ludzi. Nie wiem jak to jest, ale w większości widać, kto jest przebudzony, świadomy a kto trwa jeszcze w matrixie. I, w moim sercu wezbrało szczere współczucie dla tych jeszcze nie świadomych. To nie jest tak, że mam się za kogoś lepszego. Zdaję sobie sprawę,  że im więcej nas, tym wibracje ziemi się podnoszą i jesteśmy naprawdę warci w oczach swoich, innych lecz w przestrzeni wszechświata to tylko maleńka z nas nanocząsteczka, kropla w oceanie. 


Miałam również historię z jednym żebrzącym mężczyzną na naszym osiedlu. Jest to dość młody człowiek (teoretycznie może pracować)  Naturalnie nie znam jego historii i nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. Chodzi mi jednak o moje odczucia w stosunku do niego. Na początku było to rzecz jasna czyste współczucie, gdyż rozumiałam ludzi, którym trudno jest na obczyźnie, gdzie nie zna się języka, nie ma się rodziny i dlatego wspomagałam go drobnymi kwotami lub jedzeniem. Ze mną było podobnie, choć nigdy nie byłam zmuszona do żebrania. Dałam radę (miałam w końcu dziecko za które byłam odpowiedzialna) Jednak, gdy po dość długim czasie znów zaczął przesiadywać w tym samym miejscu, to ze współczucia pozostały nici. Była litość a potem już irytacja. Takich przykładów o współczuciu, ale tym prawdziwym można podać wiele. Pracując w szpitalu na chirurgii onkologicznej to uczucie obcowało ze mną na co dzień. Nie było tam miejsca na litość. Ci pacjenci, którzy odchodzili tak szybko, pozostałe w smutku ich rodziny – zasługiwali oni wszyscy na okazywanie współczucia. Czasem było tego tak wiele, że aż niekiedy nie do udźwignięcia. Wtedy to współczułam sama sobie, dawałam czas na przepracowanie tych emocji…

Współczucie wypływa ze zrozumienia i jest formą miłości. To oczywiście nie oznacza, że współczując ludziom nie reagujemy na ich złe zachowanie. Można jednocześnie współczuć, rozumieć drugą stronę, i nie pozwalać, aby przekraczała granice. Niezgoda na niewłaściwe zachowanie wynika ze współczucia do siebie samego. Znów pojawia się kwestia dostrzegania każdej osoby (w tym siebie) w całej układance…

Namaste

Polub moją stronę by odkrywać tajemnice umysłu i wprowadzać zmiany każdego dnia

 

No Comments

Add your comment

Wykorzystujemy ciasteczka
Nota prawna
Ciasteczko
AKCEPTUJĘ